top of page

WYJAZDY SZKOLNE/STUDENCKIE

27.04 - 1.05.2020

Panie pilocie dziura w samo… 

 Po zakończonych zajęciach z pilotażu i przewodnictwa czekało nas praktyczne ćwiczenie terenowe. Jakiś czas przed wyjazdem (Polska Północna), losowaliśmy odcinek, który mieliśmy pilotować, lub też miejsce, w którym mieliśmy pełnić funkcję przewodnika. Jak to mówią … szczęście nie opuszało mnie nawet wtedy – wylosowałem pilotaż. Jako pierwszy z pierwszych miałem usiąść na miejscu pilota obok kierowcy (Lubię być zawsze pierwszy no ale w tej sytuacji okazało się być to dodatkowym czynnikiem stresującym). Jako że rozpoczynałem całą wycieczkę, do moich obowiązków dołożyły się dodatkowe zadania. Na pilotowanie byłem merytorycznie przygotowany, stwierdziłem – wsiadamy i jedziemy, na luzie. Na miejsce zbiórki przyjechałem wcześniej około 7.30 a planowy wyjazd był o 8.00. Padał deszcz. Zapoznałem się z kierowcą – mówię „spoko gość” szybko ustaliliśmy trasę, pogadaliśmy o autokarze, o tym, że są duże podatki. Nastała niezręczna cisza, kątem oka zobaczyłem jaki jest przebieg autokaru (pewnie będzie to też oceniane czy takie rzeczy sprawdziłem) – sprawdziłem też aktualne ubezpieczenie pojazdu, przegląd techniczny, ciśnienie w oponach – żart aż tak się nie rozpędziłem, przebieg wystarczy. Na miejsce zaczęli przybywać, znajomi z roku – ja jako pilot, pomagam z walizkami. 8.00 Zaczynamy! Sprawdzam listę – pierwsza przeszkoda – nie ma jednego kolegi! Co robić? To Pan jest pilotem Pan decyduje … SUPER! (dzień wcześniej juwenalia - podejrzane) 8.15 Decyzja wyjeżdżamy bez uczestnika. Przez mikrofon szybkie powitanie kierowcy, rozległy się gromkie OKLASKI … Deszcz leje, szyby zaparowane, pierwsze skrzyżowanie, zawracamy. BUM! Kierowca tłumaczy się, że nie widział, że szyby zaparowane – odwracam się szyba wybita, panika – tramwaj jest nienaturalnie blisko nas! (ironia losu, że jechał na cmentarz) Policja i trzy godziny czekania na zastępczy autokar. A co najciekawsze kolega, który nie przyjechał na zbiórkę, miał wystarczająco czasu, żeby spokojnie zdążyć. 

Morał z opowieści jest taki – nie chwal dnia pilocie kochany, póki jego koniec nie jest Ci zupełnie znany. 

Kołowicz

Panie pilocie dziura w samo...

Andaluzja

Andaluzja

Maj 2015- to właśnie wtedy miałam przyjemność po raz pierwszy odwiedzić Hiszpanię wraz z moimi kolegami i koleżankami z klasy dwujęzycznej XXXII LO w Łodzi. Wyjazd ten różnił się zupełnie od pozostałych wycieczek, ponieważ był dłuższy i dalszy niż wszystkie do tej pory. Było to wspaniałe 10 dni w słonecznej, ale jeszcze niezatłoczonej Andaluzji. Była to okazja do sprawdzenia swoich językowych umiejętności po 8 miesiącach nauki. Zwiedziliśmy wiele zabytków oraz miejsc zupełnie nieznanych, nieopisanych w przewodnikach. To właśnie ta prawdziwa i nieodkryta Hiszpania jest najpiękniejsza. Poznaliśmy wiele wspaniałych osób i zdobyliśmy motywację do dalszej nauki tego cudownego języka. Andaluzja jest dla mnie ważnym miejscem, ponieważ tam zaczęła się moja przygoda z Hiszpanią, która ma już parę rozdziałów i miałaby kolejne, gdyby nie panująca sytuacja na świecie…(dokładnie w tym samym miejscu miałam odbywać swoje wakacyjne praktyki…) Uwielbiam powracać do tej „wyprawy”! I pamiętajcie: „Andalucía por sí, para España y la humanidad” - Andaluzja dla siebie, dla Hiszpanii i dla ludzkości) Jeśli jeszcze nie odwiedziliście Andaluzji- serdecznie polecam ten przepiękny region! Nie będziecie żałować!  

Dominika 

Podróże, wyjazdy, wycieczki… Trochę ich było. Już od najmłodszych lat wolałam gdzieś pojechać niż siedzieć w domu. Kilkudniowy wyjazd na działkę nad jezioro z dziadkami był dla mnie wielką wyprawą, której nie mogłam się doczekać. Coroczne wakacje z rodzicami w górach. Każdego roku w inne miejsce, gdzie zdobywaliśmy kolejne szczyty i pokonywaliśmy swoje słabości. Były również wycieczki szkolne, wyjazdy ze znajomymi i przyjaciółmi. W ciągu 22 lat mojego życia trochę ich było i jeszcze wiele będzie. Plany moje i bliskich mi osób na chwilę obecną muszą zostać przesunięte z wiadomych przyczyn, ale to nie znaczy, że nie możemy powspominać tych, które są za nami. Ze wszystkich moich wyjazdów, tylko jeden z nich zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu: szkolny wyjazd, pierwszy rok liceum, maj 2015, Hiszpania, Andaluzja. Dlaczego akurat tam? Taka jest tradycja. W liceum, do którego chodziłam jest w zwyczaju, że uczniowie pierwszego roku sekcji hiszpańskiej jadą do Andaluzji. Nauczyciele rzucają uczniów, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z językiem hiszpańskim na głęboką wodę, aby mieli możliwość wykorzystania swojej wiedzy o języku w praktyce oraz przełamali barierę językową. Hiszpania - cudowne miejsce, serdeczni i uśmiechnięci ludzie i zupełnie inny tryb życia. Pierwszego dnia naszego wyjazdu zauważyłam sporo różnic w sposobie życia Hiszpanów. Przede wszystkim to, że oni się nie spieszą tak bardzo jak my. I wszyscy są wobec siebie życzliwi. Również do nas, pomimo że wpadaliśmy do restauracji czy sklepu jak stado głodnych wilków i rzucaliśmy się na wszystko, co można było zjeść (no może nie dosłownie). Przez 10 dni zwiedziliśmy najważniejsze i najpiękniejsze miasta i miasteczka andaluzyjskiej Hiszpanii oraz poznaliśmy wiele elementów ich kultury i historii. Zobaczyliśmy arabski zamek w Maladze, Wielki Meczet w Kordobie, zespół warowny Alhambra w Grenadzie, w Sewilli zwiedziliśmy słynną z filmów serii “Gwiezdne wojny” Plaza del Sol oraz Plaza de Toros, gdzie do tej pory odbywa się festiwal walk byków. Również w Sewilli udaliśmy się na pokaz flamenco, który wywarł na wszystkich ogromne wrażenie. W planie naszej wycieczki znalazły się również 2 miasteczka: Ronda i Mijas, które nie mają żadnych większych zabytków, ale są tak piękne, że nie powinno się ich omijać. A widoki tam są warte zboczenia z zaplanowanej drogi. Później wróciłam 2 razy do Hiszpanii: w 2017 r. również do Andaluzji i w zeszłym roku do południowej Walencji. Jednak żaden z tych wyjazdów nie był taki sam jak ten z 2015 roku. Pierwszy lot samolotem, pierwsza możliwość rozmowy w języku hiszpańskim poza murami szkoły, długie godziny w autokarze podczas przemieszczania się między kolejnymi miastami, bolące nogi po wielogodzinnych spacerach po nowych miejscach i wiele innych rzeczy, które przyczyniły się do tego, że właśnie ten wyjazd jest dla mnie wyjątkowy. 

Marta, sympatyczka SKNGT UŁ 

Andaluzja 2.0
Kraków

Nigdy nie zapomnę swojej 5- dniowej wycieczki do Krakowa oraz Zakopanego, która miała miejsce w maju 2016 roku. Byłam w drugiej klasie technikum, kilka dni po swoich osiemnastych urodzinach. Wcześniej nigdy nie miałam okazji dokładniej poznać Krakowa, więc chciałam wykorzystać okazję. Pogoda zbytnio nas nie rozpieszczała – zazwyczaj padał deszcz, ale to nie przeszkadzało nam w zwiedzaniu- od czego miało się parasolki? Każdego dnia wieczory spędzaliśmy na Starym Rynku w Krakowie- tworząc gry miejskie, wykonując najprzeróżniejsze zadania albo po prostu ciesząc się widokami. Pewnego dnia, kiedy wróciliśmy do hotelu na obiadokolację, chyba nikt nie spodziewał się tego, co będzie miało miejsce za chwilę. Mieliśmy mieć zebranie na sali konferencyjnej, więc każdy z nas zastanawiał się, o co chodzi. W ciepłych (i suchych) ubraniach czekaliśmy na opiekunów. W dodatku na stole w wazonie stały kwiaty. Po co i dla kogo? A no właśnie, wtedy naszym oczom ukazała się… Ewa Wachowicz. Na sali było słychać głośne WOW (głównie przez uczniów z klas gastronomicznych oczywiście). To było fajne spotkanie, mimo że nie jestem wielką miłośniczką gotowania 😊 I oczywiście po wszystkim pamiątkowe zdjęcie, a jakże! Wyjazd minął bardzo szybko, niemal każda luka czasowa była natychmiast wypełniana. Tak więc miasto poznałam bardzo dokładnie. I jak na złość ostatniego dnia naszego pobytu wyszło słońce... Nie zapomnę tego wyjazdu, do dzisiaj chętnie wracam do niego wspomnieniami. Była to okazja do poznania ciekawych osób (nie wspominając o zwiedzaniu). Tylko pogoda mogła być nieco lepsza 😉 I mogę zapewnić- Kraków jest piękny nie tylko wtedy, kiedy świeci słońce! 

Patrycja

Francja

Francja

Moja podróż z czasów szkoły miała miejsce w 2015 r., kiedy chodziłam do technikum. W mojej szkole można było wziąć udział w projekcie, w którym można było odbyć zagraniczne praktyki, te na których byłam, były we Francji. Pomyślałam, że taki wyjazd może być świetną przygodą i mogłabym się wiele nauczyć. Do dzisiaj pamiętam przygotowania, spotkania, czytanie informacji o miejscu, które odwiedzimy, pakowanie się, stres przed pierwszą podróżą samolotem. Po 2 latach nauki języka trochę bałam się jechać, ponieważ obawiałam się, że nic nie będę rozumieć. Dodatkowo praktyki były w hotelach więc musieliśmy mieć kontakt z innymi. Jednak kiedy nadszedł dzień wyjazdu i dotarliśmy na miejsce wszystkie obawy zniknęły, każda nowo poznana osoba była dla nas bardzo miła i wyrozumiała. Dodatkowo, widok gór z okna samolotu był jednym z obrazów, które zapamiętam na całe życie. Hotel, do którego trafiłam z moją przyjaciółką stał się przez miesiąc drugim domem. Ludzie byli tam bardzo przyjaźni i zawsze można było liczyć na ich pomoc. Na samym początku chciałyśmy wrócić do domu jak najszybciej ponieważ tęskniłyśmy za rodzinami i przyjaciółmi, ale kiedy zbliżał się już koniec to chciałyśmy tam zostać dłużej. Byłyśmy w miejscowości Cazaubon. Jest to małe i bardzo urokliwe miasteczko w południowej Francji. W czasie tego pobytu zwiedzałyśmy je podczas spacerów po pracy. Dodatkowo w czasie tych praktyk odwiedziliśmy Lourdes i Biarritz. Pierwsza wycieczka była na samym początku przed pojechaniem do hoteli. Druga wycieczka można ją nazwać „nagrodą” była już po skończonych praktykach. Widok Oceanu był niesamowity i pamiętam go do tej pory. Taki wyjazd był wyjątkowy i w jego czasie nauczyłam się bardzo dużo przede wszystkim samodzielności i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Paulina

bottom of page